Absolwenci Szkoły

KAMILA

Hejka!

Tu Kamila, absolwentka polskiej szkoły w Enfield i, jak to ostatnio się okazało, świeżo upieczona pani doktor! Pewnie zastanawiacie się, dlaczego właściwie to piszę. No to już śpieszę z odpowiedzią, ale najpierw pozwólcie, że opowiem Wam krótką historię.

Przeprowadziłam się do Anglii jako dwulatka. Ale odkąd pamiętam, zawsze marzyłam, żeby wrócić do Polski. I wtedy, bach! – powstaje polska szkoła, a moja mama, nie tracąc ani chwili, zaciągnęła mnie tam za rękaw, żebym się uczyła. Na początku było całkiem spoko – no bo sobota, 8/9 lat na liczniku, więc zero większych zobowiązań, a zamiast nudzić się w domu, mogłam poznawać nowych ludzi i dowiadywać się całkiem ciekawych rzeczy.

Ale potem... dorosłam i zaczęłam narzekać. Oj, jak ja narzekałam! Przysięgam, że mógłby to być osobny przedmiot w szkole – „narzekanie na polską szkołę w soboty”. Co tydzień błagałam mamę, żeby już odpuściła, bo przecież ile można się uczyć? Od poniedziałku do piątku – okej, ale jeszcze w sobotę?! Patrzyłam z zazdrością, jak moje koleżanki miały wolne soboty i robiły, co chciały, a ja siedziałam w klasie i pisałam dyktanda. Frustracja level 1000! (A wszyscy, którzy byli w klasie A-level, pewnie przytakują w tym momencie).

Na szczęście, zanim rzuciłam książkami o ścianę, przypomniałam sobie o moim marzeniu – wrócić do Polski. I wtedy znów wzięłam się za naukę na serio. Dzięki temu udało mi się zdać A-level z polskiego na A*. To mega ułatwiło mi przeprowadzkę do Polski i dostanie się na studia. Mimo że studiowałam w trybie angielskim (bo planowałam po studiach przeprowadzić się do Nowej Zelandii – wiecie, hobbitów odwiedzić), to moja świetna znajomość polskiego bardzo mi się przydała. Dzięki temu bez problemu dogadywałam się z pacjentami. Ale plany się zmieniają, prawda? W końcu stwierdziłam, że jednak zostaję w Polsce. To oznaczało jedno: musiałam podejść do Lekarskiego Egzaminu Końcowego… po polsku! Byłam przerażona. Ale okazało się, że nie taki diabeł straszny, bo dzięki świetnej znajomości języka egzamin wcale nie był taki trudny, jak go malowali!

Nie dość, że miałam świetną ortografię, to jeszcze okazało się, że piszę lepiej niż połowa moich znajomych z Polski (z czego jestem bardzo dumna, bo wszyscy wiemy, jak ortografia potrafi człowieka pokonać!). A w mojej pracy poprawna polszczyzna przydaje się bardziej, niż mogłoby się wydawać – szczególnie kiedy trzeba wypełniać sterty papierów lekarskich.

Wiem, że nauka w soboty to totalna udręka i czasem można zwątpić. Ale mam nadzieję, że ten list choć trochę Was zmotywuje, żeby się nie poddawać. Pamiętajcie, czego chcecie od życia, bo kiedyś na pewno podziękujecie swoim rodzicom za te dodatkowe godziny w szkolnej ławce. Ja do dzisiaj dziękuję swojej mamie i jestem jej za to ogromnie wdzięczna!

Chciałabym również bardzo podziękować wszystkim nauczycielom i oczywiście Pani dyrektor za anielską cierpliwość i wytrwałość do mojej osoby z tamtych czasów!